Zacytuję klasyka: „Gówno i cebula, skończ gadać bo szkoda życia” (J Joyce Ulisses)
To nie kwestia liberalności i demokratyczności a raczej historii i wynikającej z niej tradycji i dojrzałości obywatelskiej.
Szerzej: Szwajcaria powstała w pełnym średniowieczu i od początku jako małe państwo zyskujące niezależność od siły znacznie większej (od Habsburgów) musiało na wypadek zagrożenia powoływać wszystkich mieszkańców pod broń (w Polsce na ten czas do obrony był zmuszony jeden przedstawiciel, nie koniecznie członek, rodu na prawie rycerskim oraz sołtys a pospolite ruszenie ludności wiejskiej tylko w obrębie ziemi i to nie zawsze), ta tendencja utrzymywała się przez wieki (Szwajcaria utrzymała się na mapie, ba była siłą wojskową właśnie dzięki temu że walczyli tam wszyscy) i mimo ogłoszenia neutralności w roku 1815 ciągle utrzymuje się tam gwardia narodowa mogąca zostać powołana do obrony terytorium związku (podobnie jak w Izraelu gdzie członkiem armii jest się praktycznie całe życie). I nie wynika to wcale z liberalizmu któregokolwiek kraju, państwo o powierzchni województwa czy dwóch nie może utrzymywać stałej armii na tyle licznej aby zapewnić sobie niezależność więc musi mieć coś takiego.
A jeśli mowa o dojrzałości obywatelskiej to właśnie dzięki temu że Szwajcarzy są bardziej przywiązani do własności państwowej, na co wpływ ma zarówno wspomniana historia i ciągłość państwa jak i ustrój tam panujący. I mimo pierwszego wrażenia ich demokracja bezpośrednia też nie jest objawem wyjątkowego dążenia do równości a możliwością wynikająca z małej liczby mieszkańców (Szwajcaria całe 7,7 miliona, Berlin 4,8 mln), jak również tradycji. A o dojrzałości Szwajcarów niech świadczy to że społeczeństwo w referendum, a nie politycy w sejmie, odrzucili projekt powiększenia urlopów z 20 do 26 dni rocznie. Może u nas też było by inaczej gdyby nie poprzedni ustrój ale teraz co drugi osika klatkę schodową, wybije w niej szybę, zostawi butelkę na chodniku i rozrzuci śmieci po lesie i jest zdziwiony jakie zapuszczone jest nasze państwo.