A ja mam tak poza tym, mala propozycje: otoz moznaby stworzyc jakis system medali-wyroznien, albo przyznawania wyzszych stopni (pomijajac glownodowodzacych feldmarszalkow o ile dobrze pamietam henia i wawra) zaczynajac od szeregowca przez chorazych porucznikow etc. Jedynym problemem byloby zliczanie punktow (bo od czego innego mogloby to zalezec) ale ktos sie powinien znalzc . i tak powiedzmy za 100 pkt zdobytych na polu bitwy tym dostawalby st. szeregowca potem za 200 kaprala itd. czyz to nie wspanialy i jakze zmieniajacy oblicze fall rabarbaru?
No, z tym mógłby być pewien problem. Weź pod uwagę, że tu
tak naprawdę nikt nie zginie. Jeśli skład będzie stały, a wszyscy tak czy inaczej się wyróżnią, to pod koniec kampanii walczyliby niemal sami oficerowie
Dlatego popieram pomysł, że awanse zależne bedą od decyzji "góry".
Co do broni, też jestem za realistycznym odwzorowaniem czasu walk i dostepnego wtedy sprzętu. Koniec końców kazdy "rekrut" zaczynał od poznania Mausera czy Mosina. Reszta zależy tylko od indywidualnych umiejętności.
Jeszcze w temacie odznaczeń: mam nadzieję, że (dla realizmu) uwzglednione zostaną także "drobniejsze" odznaczenia (np. "za rany", szpangi, tarcze, "za zniszczenie czołgu" lub /po stronie radzieckiej/ "za zdobycie czegoś", czy "za bohaterstwo"). To sprawi, że uhonorowani będą dowartościowani, a zmniejszy odium odpowiedzialności za wyróżnienia samymi "żelaznymi" czy "czerwonymi gwiazdami" lub "gwardyjskimi"...